Jakość detali jest naprawdę fantastyczna - nie jestem pewny w jakim stopniu to zasługa koloru samej żywicy (na metalu detale są trudniejsze do zauważenia) a w jakim dodatkowych możliwości odlewu, ale jest dobrze - o ile jest dobrze odlane. I to największy problem.
Tak - zdaję sobie sprawę, że znaczek ten był już pewnie na połowie blogów i stron poświęconych choćby w małej części warhammerowi, ale mam to gdzieś - idealnie oddaje moje odczucia.
Po pierwsze modele dość często są otoczone żywiczną "bibułką" - skutek wylewu z formy. Zwykle jest oddzielona od modelu drobnym nacięciem, jednak problem zaczyna się kiedy rozdzielenia nie ma - musimy delikatnie wycinać masę, tak, żeby nie uszkodzić figurki. Gorzej kiedy mamy do czynienia z delikatnymi elementami jak np. palce.
Kolejną wpadką ze strony GW było złe dopasowanie matrycy Haemonculusa - lekka nierówność górnej części modelu sprawiła, że musiałem spędzić kilkanaście-dziesiąt minut przy wyrównywaniu głowy modelu i niestety ucierpiały na tym palce - przez nierówność po prostu pękły końcówki. (Wygląda to kiepsko i zapewne będę potrzebował zastępczej ręki).
Dalej pojawia się jeszcze problem bąbelków powietrza, a raz nawet spotkałem się z modelem, którego element został niedolany. W dwóch przypadkach musiałem zeskrobywać detal z modelu, bo jego odratowanie wymagało by ode mnie więcej zdolności rzeźbienia w gs'ie i czasu niż posiadam/chce poświęcić.
Na koniec dodam, że tylko 2 Wracki z 10 miały dobrze odlany otwór na rękę - w wypadku reszty musaiłem ręcznie go powiększać, lub nawet robić od zera.
Tak więc Finecast nadal nie jest tą bajeczną technologią, którą wyśnił Games Workshop i koniecznością jest posiadanie Green Stuff do poprawiania błędów w odlewie. Taka jakość nie przystoi nawet domowym odlewniczym.
PS. Być może właśnie z tego powodu GW wprowadziło do oferty płynny GS - ale to też się przetestuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz